Język niejedno ma imię

Ucząc się języka zakładamy, że jest jeden język niemiecki, angielski czy francuski. Oczywiście jakieś tam wersje istnieją. Wiadomo przecież, że inaczej mówi Kanadyjczyk po francusku, Szwajcar po niemiecku czy Australijczyk po angielsku. Oddalenie, izolacja i czas w końcu robią swoje i język nieco się zmienia. Nie są to jednak dramatyczne zmiany, więc każdego da się zrozumieć.

Tak można myśleć do chwili, gdy znajdziemy się na ulicy miasta – niech to przykładowo będzie Wiedeń, gdzie teoretycznie mówią po niemiecku.

Słysząc melodię języka coś przestaje pasować w wyuczonym schemacie myślenia o niemieckim. Jest za miękko, za śpiewnie, za dużo „a” na końcach słów. Do tego dochodzą dziwne słowa o istnieniu których nie mieliśmy pojęcia a mowa o tych z języka jakiego używa się do spraw podstawowych, codziennych, nie o mowie eksperta z tej czy owej uniwersyteckiej katedry.

Wiara w znajomość języka, jaką zdobyliśmy wkuwając latami słówka i prowadząc konwersacje z nativem pięknie władającym Hochdeutschem leci na łeb na szyję i sięga asfaltu.

Przeżycie takiego zderzenia z rzeczywistością jest doświadczeniem wielu osób. Bywa bolesne, czasem zabawne a nawet motywujące.

Problem istnieje z kilku przyczyn.

Pierwsza i podstawowa to uczenie ugłaskanego języka oficjalnego.

Poprawna wymowa, perfekcyjna znajomość gramatyki i cudny akcent lektora bbc – to na pewno coś, do czego dobrze jest dążyć, ale…

Poziom, na jakim chcemy poznać język zależy od kilku spraw.

Na początku warto odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego uczysz się języka:

– by móc się jakoś dogadać z ludźmi podróżując?

– by prowadzić zawodową konwersację na profesjonalnym poziomie?

– by oglądać filmy w oryginale czy może jesteś tak zafascynowany krajem, kulturą, mową i ludźmi, że chcesz zamieszkać wśród nich?

 

Jeżeli nie jest to bardzo ogólne „by się jakoś dogadać”, ale masz już bardziej sprecyzowane miejsce i poziom poznania języka zacznij szukać materiałów, by go osiągnąć.

Gdy chcesz pojechać do Austrii sięgnij po słownik austriackiego niemieckiego, czytaj blogi, słuchaj radia, vlogerów z tego rejonu niemieckojęzycznego świata.

Powierć też dziurę w brzuchu swojemu nauczycielowi języka, niech powie co wie o jego odmianach i dialektach. Nie odpuszczaj za łatwo – w końcu uczy żywego języka nie sztucznego esperanto czy martwej greki koine.

Pamiętaj, że każdy specjalista, nawet najbardziej ceniony w swojej branży musi kiedyś wyjść do sklepu, na obiad, więc nie ignoruj poznania języka potocznego. Jeżeli jego siły nie docenisz, będziesz poza pracą outsiderem, a samotność to dla większości z nas nie jest najbardziej pożądany sposób spędzenia życia.

Dialekty to druga twarz języka, z którą każdy musi kiedyś się zmierzyć.

Wchodząc między ludzi – zostanę przy austriackim niemieckim, znanym mi z własnego podwórka – będziesz słyszał język potoczny. Znasz to z języka ojczystego, gdzie ulica mówi inaczej niż polonistka prowadząca lekcje. Odwiedzając Poronin dialekt bacy czy gaździny nie przerazi cię na tyle, by uciekać z gór w bezpieczne, znane ci domowe kąty.

Podobnie na luzie podejdź do dziwnej mowy Tyrolczyka. Potraktuj to jako koloryt lokalny, coś co język wzbogaca i daje mu smaczki a nie językowe utrudnienie.

Nastawienie do problemu wiele zmienia, także w nauce języka i przeszkodach jakie napotkasz w jego lepszym opanowaniu.

Mnie bardzo podnosi na duchu świadomość, że takiego mieszkańca Vorarlbergu mówiącego swoim dialektem nie rozumie w Austrii nikt poza innym mieszkańcem tego kraju związkowego.

Język to żywy organizm, który na twoich oczach będzie się zmieniał. Warto więc podejść do niego jak do żywego stworzenia, oswajać krok po kroku. Czasem drapnie pazurem, czasem zahaczy zębem, przestraszy, rozbawi, ale dzień po dniu stanie się bardziej nasz, znany, przewidywalny, rozumiany.

Trzeba mu tylko regularnie poświęcić trochę czasu.

 

Beata Viennese breakfast

Reklama

2 uwagi do wpisu “Język niejedno ma imię

  1. Zgadzam się z tym, że dialekty to nie utrudnienia, a smaczki, które trzeba poznać i się ich nie bać. Ja uczę się chorwackiego czwarty rok (kierunek studiow) i zdążyło mi się mieć naprawdę fajną lektorke, która zaznajamia nas z chorwackim zarówno potocznym jak i literackim. Dzięki temu znamy nie tylko poprawne wersje, ale też wiemy jak rozmawiać na ulicy, gdzie ludzie nie przykładają takiej wagi do tego, czy coś jest hiper poprawne jezykowo.
    A co do dialektow to już w liceum polonistka mi mówiła, że warto poznawać dialekty choćby po to, żeby lepiej rozumieć kulturę.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.