Codzienność w trzech alfabetach

W styczniu 2012 roku rozpoczęłam moja wielką przygodę z Gruzją. Muszę z pewnym zawstydzeniem przyznać, że przed wyjazdem niewiele wiedziałam o tym kraju i zupełnie nie byłam przygotowana na to, co zastanę na sklepowych szyldach, ulicznych drogowskazach i urzędowych tablicach informacyjnych. Wszystko zapisane jest tam „makaronami”, lub jak kto woli „zawijasami”, czyli po prostu alfabetem gruzińskim. Czytaj dalej

Reklama